Przesilenie





To nie był udany dzień.
Dzisiaj mój maluszek postanowił mnie zmartwić.
Płakał i płakał, a ja kompletnie nie wiedziałam jak mu pomóc.
Okrzyki bólu i strachu- skóra cierpła mi na całym ciele.
Na koniec płakałyśmy już razem...
Dzień się posypał, nerwy napięte jak struna, emocje kierowały wszystkimi wydarzeniami.
Jednym słowem nastąpiło przesilenie.
Coś, jakaś jesienna mgła, ukradła mi spokój ducha i radość.
Jak mówi Kalinka- przyszła Hultaj Chochla i namieszała.
Teraz wypadałoby się pozbierać, strachy zracjonalizować, uśmiechnąć smutną twarz i iść do przodu.
Ale gdybyście tylko wiedzieli jak bardzo mi się nie chce!
Jak bym sobie w tym smuteczku posiedziała i pocierpiała!
Jakbym skuliła się w kątku i czekała aż ktoś mnie podniesie.
No nic tylko przesilenie!
Taka właśnie jest jesień dla mnie- ukochana i okrutna jednocześnie.
Uśmiecha się kolorami, a jednocześnie odbiera odwagę i spokój.
Wita mnie swoją melancholią i rozdygotaniem.
Nie lubię tego.
I zawsze czekam kiedy już moja głowa wróci do normy.
Kiedy znowu pojawi się energia i wrzenie.
Wtedy już jest bosko.
Wtedy jesień jest jak z wierszy.
No ale do tego czasu to ja muszę coś ze sobą zrobić.
Z reguły pomaga jazz. 

:)


Dla Was wszystkich, wbrew szaremu nastrojowi, spokojnej i cichej nocy.

Alicja


ps. a zdjecia? zupełnie nie wnętrzarskie... na przypomnienie- dla mnie- jak było cudnie jeszcze przed chwilą. I jak cieszył wielki rozłożysty orzech. Bo Janka to leśne zwierzę- uśmiecha się do każdego drzewa nad głową.
I ja dla niej takie drzewo kupię do domu! Niech ma! 
:)



Komentarze

Popularne posty