I znowu to samo...













Niby nic a jednak się zmieniło. Od dwóch tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką takich oto luster. Dokładniej starych drzwi z cieszyńskiej szafy-bieliźniarki. 
Zrobiliśmy z nich lustra, które miały wisieć w kuchni. Niestety za żadne skarby nie chciały tam pasować ;). Głowiłam się, głowiłam, lustra leżały i przeszkadzały. W końcu sprzątając, postawiłam jedno z nich za biurko Kalinki i trafiłam. Pokój malutkiej zyskał w delikatny a jednocześnie wyrazisty sposób. Dałam tym mojej małej dużo przyjemności, bo robi teraz przed nimi niesamowite miny. Oczywiście nieświadoma, że ktoś ją obserwuje. Cieszę się bardzo, że udało mi się ją zadowolić :)
Nie obrabiałam w żaden sposób tych zdjęć, żebyście mogli zobaczyć, jak naprawdę wygląda kolor na ścianie. Bo nie wiem czy to, że on nie jest krwiście pomarańczowy jest dla wszystkich jasne :)

Komentarze

Popularne posty