P jak pierniki

Piernikowe chatki mojej mamy! 

Czasem mieszkają w nich czarownice...

... a czasem Jezusek ze Świętą Rodziną  :p

Przez cały dzień szukałam inspiracji. Szukałam u znanych blogerek. Zamiast inspiracji zostałam z mnóstwem pytań bez odpowiedzi... Pytanie numer 1:
jak one to robią, że stać je na tak drogie dekoracje? Czy gdybym ja mogła je mieć też tworzyłabym takie piękne stylizacje? Czy oprócz pstrykania zdjęć talerzykom z piórkiem zarabiają? I Ile??? Gdzie one to wszystko trzymają? I dlaczego wyprzedają to, czego już nie potrzebują tak drogo?
Na zdjęciach chusta za 260 zł jako siódme tło, punkt centralny szklana miseczka za 100, a w oddali koszyk wiklinowy za 230 zł. Jakaż prostota! :)) Nic więcej na zdjęciu a wartość taka, jaką ja wydaję raz na milion lat. Świat zdecydowanie nie jest sprawiedliwy :).
Do tego wylałam dzisiaj całą, ( czyt. CAŁĄ ) pełną puszkę niebieskiej bejcy na alibabową białą podłogę, czym zakończyłam dzisiejsze malowanie. A miało być tak miło.
Jedyne, co mi dzisiaj poprawi humor to święta i sprzątanie :) może znajdę jakąś chustę, która nada się na zdjęcia :))!
Pierniki to wynik wspólnego pieczenia z Kalinką, dzieciom się nie odmawia.
Nie jestem jedyna, która wcześniej zaczyna rozmyślać o świętach- chatki od października piecze moja mama :). Tradycja?


Ps 1 W sobotę wybieramy się całą rodziną na Jarmark Świąteczny do Wiednia. Oby szukanie inspiracji tam mnie nie zdołowało! :)
Ps 2 Hajduczki, czytacie? Goździki pomogły! Co na katar?!


Pozdrawiam i zagłębiam się w otchłań szafy w celu znalezienia zapomnianego skarbu.
Kiss